Girls, girls, girls! - Pt. 1
Dziewczęta. Kobiety. Niewiasty. Damy. Istnieje jeszcze wiele innych określeń, którymi okraszamy żeńskie postacie wszelakich oglądanych/ czytanych przez nas produkcji. Czasami również i te, które widujemy na ulicy (dla bardziej ekstremalnych jednostek - strefa 'za oknem'). W M&A postacie płci pięknej budowane są najczęściej wokół pewnych archetypów, rozpoznawalnych w mgnieniu oka przez każdego, kto poświęcił temu hobby więcej niż tydzień.
Archetypom tym chciałbym poświęcić niniejszą serię tekstów, wielu otaku uważa bowiem, iż ten lub inny 'model' to właśnie idealna partnerka, na którą próżno czeka, uwięziony w trójwymariowym świecie (wymiarów istnieje podobno więcej ale nie widzę potrzeby, by komplikować dodatkowo i tak już złożoną kwestię).
Czy aby napewno idealna? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć, a przynajmniej spojrzeć krytycznie i trzeźwo na dostępne na rynku egzemplarze (obiecuję nie przesadzać z krytyką, a zwłaszcza trzeźwością, bez obaw).
Archetypów, jak już wspomniałem, istnieje kilka ale na początek postanowiłem wybrać ten najbardziej popularny, przyprawiający o gęsią skórkę niezliczone szeregi spragnionych kobiecego uroku otaku. Który to typ mogę mieć na myśli? Naturalnie, nie ma wątpliwości, iż wybór mój padł właśnie na legendarne tsundere.
Przede wszystkim sam termin daje nam już pewne wskazówki co do tego, z czym mamy właściwie do czynienia. Słowo tsundere składa się bowiem z dwóch członów, tsun – znaczącego mniej więcej tyle co 'ostry', bądź 'surowy', oraz dere – które możemy przetłumaczyć jako 'słodki'. W ten sposób powstaje wybuchowy koktajl o słodko-ostrym posmaku. Cóż to oznacza?
Otóż ni mniej, ni więcej, niż dokładnie to co napisałem! Kierując się bardzo trafną i przemyślaną definicją tego archetypu, dostępną na tvtropes.org, mozemy podzielić tsundere na dwa podtypy:
Pierwszy z nich znajduje się na codzień w 'trybie ostrym' (choć 'surowy' jest wg mnie bardziej adekwatny, pozostańmy jednak przy smakowej nomenklaturze). Zachowuje się wyniośle, zwłaszcza wobec osoby, którą darzy uczuciem (tryb 'ostry' nie afiszuje się zazwyczaj ze swoim afektem, co więcej, dba bardzo skrupulatnie aby nikt nie poznał jej sekretu), bywa opryskliwa i nierzadko stroi sobie ze swojego potajemnego wybranka żarty, podpuszcza go i kpi sobie z biedaka.
Nie jest powiedziane, iż tsundere musi od samego początku być świadoma swego uczucia. Co więcej, najczęściej mamy do czynienia właśnie z sytuacją, gdy wybranek jest początkowo tylko nieznośnym (z jej punktu widzenia) natrętem, marnującym jej czas i powietrze, którym nasza dama oddycha. Dopiero po jakimś czasie zauważa, że ten burak o aparycji wypasionego
Naturalnie w ten sam sposób wyjściowym może okazać się 'tryb słodki'. Postać taka jest miła, grzeczna i ogólnie ułożona (nie wiem dlaczego ale ostatnie słowo wydało mi się wyjątkowo szowinistyczne). Troszczy się o obiekt swoich westchnień, pozostając zwłaszcza na początku w ukryciu. Tak tak, możemy w tym przypadku mieć do czynienia nawet z tak rzadko spotykanymi dziś cechami jak nieśmiałość i niewinność. Warto też zauważyć, iż tsundere często przebywa na codzień w stonowanej wersji tego trybu, zachowując bardziej radykalne wybuchy dla nieszczęsnego bohatera.
Dlaczego ten podział? I dlaczego mowa o koktajlu skoro oba podtypy przedstawiłem oddzielnie? Otóż sztuka polega na tym, iż kazda tsundere, bez względu na tryb startowy, nosi w sobie oba. To oznacza, iż jedno nieodpowiedzialne słowo lub zachowanie ze strony obiektu uczuć, może wywołać przemianę, bądź wybuch emocji, na które w danym momencie nie jest gotowy (większość mężczyzn rzadko kiedy jest gotowa na jakiekolwiek wybuchy dam serca).
Jeśli tsundere jest akurat pobudzona i cały świat trzęsie się w posadach ze strachu przed spojrzeniem jej pięknych ślepi, to zwykłe, szczere i pokorne 'przepraszam' bądź 'dziękuję za pomoc' wypowiedziane przez OU (obiekt uczuć... ) w obliczu jej gniewu, może całkowicie rozbroić naszą bohaterkę i sprawić, że furia ustąpi miejsca zawstydzeniu.
W ten sam sposób nieodpowiedni komentarz na temat np. biustu bądź zainteresowania jakie wywołuje u OU, może delikatną i potulną panienkę zamienić w żądną zemsty heterę. To właśnie ta nieprzewidywalność, czy tez być może trafniej – niestabilność, zdaje się wywoływać w rzeszach otaku napady hiperwentylacji. Czy słusznie?
Niech będzie. Załóżmy, iż Wasze marzenie zostało spełnione. Oto ona, tsundere, spędzająca dni u Waszego boku. Nowiutka, śliczniutka, nic tylko biegać z bananem na licu i dożyć późnej starości bez cienia troski padającego na nasze serduszko. Niestety nie podzielam tego niekontrolowanego wybuchu entuzjazmu...
Stage 1 – obiad u rodziców, tryb ostry, jej teren
- I od jak dawna jesteście już razem? - pyta sympatyczna kobieta około 50tki, nalewając mi herbaty.
- Wystarczająco długo, aby zapamiętał, że nie wypada kazać kobiecie robić za służącą – słyszę syk mojego skarbu, dobiegający z miejsca tuż obok mnie, miejsca, którego istnienia staram się unikać od dobrych trzydziestu minut.
- Oh kochanie, daj spokój, przecież to drobiazg – moja przyszła teściowa macha ręką i podsuwa mi talerzyk z ciasteczkami.
- No powiedz coś wreszcie – warczy mój skarb, jestem pewien, ze przewierca mnie właśnie swoimi pięknymi oczami na wylot.
- J-ja... to.. to znaczy, b-bardzo dzi-dziękuję za zaproszenie – podnoszę wzork na gospodynię i próbuję przywołać na wargi wdzięczny uśmiech.
- Przestań się jąkać! Co pomyśli sobie mój ojciec kiedy usłyszy jak dusisz się własnymi słowami?! - niedzielne popołudnie dopiero się zaczyna ale ja już jestem świadom tego, jak się skończy...
Ah, sama słodycz. Wersja z obiadkiem u Waszych rodziców wcale nie musi wyglądać lepiej. Załóżmy, iż ze względu na wagę okazji tsundere przechodzi w tryb słodki. Siedzicie sobie spokojnie i śmiejecie się w najlepsze, kiedy Wasz ojciec mruga rubasznie i rzuca, że co jak co ale nie może już doczekać się wnuków. Przytakujecie ohoczo, mówiąc że może na Was lic
zyć gdy nagły błysk w oku Waszego Skarbu oznajmia, iż ona też ma zamiar mieć coś do powiedzenia w tej kwestii i aby dać wyraz swojemu niezadowoleniu ląduje delikatną, wypielęgnowaną dłoń na Waszym policzku, czemu towarzyszy naturalnie zdrowe mlaśnięcie... Zdrowe jak dla kogo.
Stage 2 – romantyczny wieczór we dwoje, tryb słodki
Scena jak ze snów. Wzgórze pośród zalanych blaskiem księżyca dolin, okraszonych szeleszczącymi cicho drzewami, poprzetykanych srebrzystymi wstęgami strumieni. Tylko Wasza dwójka, z oczami zwróconymi ku horyzontowi, wypowiadająca w myślach życzenia na widok spadających gwiazd. Brzmi przecudownie prawda? Naturalnie Wasz Skarb siedzi zaraz obok, na kocyku, powoli robi się chłodno, więc postanawiacie okryć ją bluzą. Przypadkowo bądź też celowo, to nie ma znaczenia, wszak jesteście parą, dotykacie jej ramienia. Napięcie rośnie, WS (no wiadomo o co chodzi... ) czerwieni się lekko, odbieracie to jako stanowczo dobry znak i całujecie ją w szyję. Kilka sekund później siedzicie już w samochodzie, a pod okiem wyrasta wam imponujących rozmiarów siniak...
Stage 3 – final challenge, Wasz pokój
Wasze królestwo. Miejsce, które było Wam twierdzą w czasie najtrudniejszych bitew stoczonych z obrzydliwymi mackami rzeczywistości. Pełne zdobyczy, symboli Waszego statusu. Każdy centymetr kwadratowy tego świętego sanktuarium jest ozdobiony figurkami niewiast, które uległy Waszym wdziękom, maszynami, które pilotowaliście ratując świat, a czasami i kilka, plakatami podpisanymi przez rozkochane w Was gwiazdy sztuk wszelakich, tomami historii, opowiadającymi o wydarzeniach i trudach, którym sprostaliście.
Enter tsundere.
Legiony padają pod ciosami jej zgrabnych, wypielęgnowanych dłoni. Tomy świętych ksiąg płoną na stosach rozpalonych ogniem jej gniewu. Plakaty leżą w strzępach u jej stóp ('mrrrr' <- Wy). Nie możecie na to pozwolić, nie obchodzi Was, że to przecież WS, największe pragnienie Waszego zbolałego serca, za nic macie jej argumenty, że jesteście na to, ugh, za starzy, zbyt poważni. Będziecie bronić swych skarbów do ostatniego tchu. Ona musi zrozumieć. Przecież jesteście parą.
Łzy.
Padają z jej szeroko otwartych oczu, spoglądających na Was z wyrazem odrzucenia i niezrozumienia. W Waszym umyśle kiełkuje niebezpieczna myśl. 'Przecież ona chce dobrze... przecież robi to, dla mnie, z miłości... '.
R.E.D.E.K.O.R.A.C.J.A. (wnętrz)
Przykładów garść niewielka
Skoro teorii stało się zadość rzućmy jeszcze okiem na kilka najbardziej znanych przykładów. Nie będę podsuwał Wam pod nos całych biografii ale kilka imion powinno obudzić w W
as miłe wspomnienia, bądź skłonić do zapoznania się z przytaczanymi seriami.
- Naru Narusegawa, Love Hina – poważnie, jeśli nie czytaliście tej serii należy Wam się solidny 'Naru Punch', bynajmniej nie w nagrodę
- Ran Mouri, Kazuha Touyama, Detective Conan (Case Closed) – wybrane ze względu na mój sentyment do tej serii oraz fakt, że są idealnymi przykładami na, kolejno, 'typ ostry' oraz 'typ słodki', z tego powodu seria oferuje świetne i bezpośrednie porównanie obu typów
- Asuka Langley Soryu, Neon Genesis Evangelion – zakładam, że dobre 90% czytelników wie o kogo chodzi, jeden z idealnych przykładów 'typu ostrego' ale też 'słodkiego' jeśli w pobliżu jest monsieur Kaji
- Lina Inverse, Slayers – płaski jak decha rudzielec, sentencja ta, wypowiedzana w obecności wymienionej przed momentem bohaterki, kończy się poparzeniami najwyższego stopnia, za sprawą conajmniej Fireball'a
- Haqua, The World God Only Knows – polecam wszystkim jako przyjemną odmianę po godzinach spędzonych nad wszelkiego rodzaju 'ciężkim stuffem', Haqua to cudowne tsundere, jak na mój gust pojawia się stanowczo zbyt rzadko
- Winry Rockbell, Fullmetal Alchemist – przebywająca na codzień w subtelnej wersji 'typu słodkiego' (słowo 'słodki' w jej przypadku nie oddaje adekwatnie charakteru postaci, Winry jest po prostu całkiem zrównoważona, ale jeśli pojawi się Ed... )
- Akira Kogami, Lucky Star – tak, wiem, powinienem przede wszystkim podać Konatę bądź Kagami ale... Akira-sama nie wybaczyłaby mi tego dyshonoru ;_____; słodka aż do bólu gdy liczy się oglądalność jej kanału ale świat drży, gdy objawi swe drugie oblicze (kudos za głos w wersji tsun, aż pójdę sobie posłuchać... )
goe, 21.9.2011
To by było na tyle moi mili. Mam nadzieję, że spodobała Wam się ta krótka prezentacja (pisana naturalnie z przymrużeniem oka) pierwszego z kilku najbardziej znanych archetypów żeńskich charakterów, spotykanych w świecie M&A. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, już za tydzień kolejna część. Wszelka krytyka (zwłaszcza negatywna, no nie dajcie się prosić, challenge accepted!) mile widziana w komentarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz