Senny weekend w opanowanej przez zimno Gdyni zastał ekipę nyanComplex zakopaną pod kocami, pijącą herbatkę z prądem i słuchającą Neila Diamonda...
Posz

I tak siedząc dziś, popijając waniliową herbatkę z Biedro, rozpocząłem podróż od wejrzenia w głąb siebie. Zastanawiałem się nad czymś szokującym, porywającym, frapującym od zawsze całą społeczność zainteresowanych Krajem Kwitnącej Wiśni. Po krótkiej medytacji doznałem olśnienia - dirty panty - brudne majteczki. Perwersyjne prawda? Nie, nie miałem zamiaru składać zamówień i nie dostaniecie zaraz linków do serwisów internetowych zajmujących się sprzedażą bielizny o zróżnicowanym stopniu świeżości. Otóż chciałem zbadać czy jest to prawda.
Autor idzie dalej, szukając korzeni całej afery. Dociera do roku 1993, w którym jakiś przedsiębiorczy gentleman faktycznie umieścił zabrudzone gacioszki w jednym z automatów. Konsekwencją było powstanie praw zabraniających całkowicie i definitywnie tego procederu. Zwłaszcza, iż jak donosi autor bloga, duch biznesu obudził się również w wielu młodych japonkach, które dorabiały sobie do kieszonkowego, podsuwając... no właśnie, komu... swoją używaną bieliznę.
Mit obalony, adres rzeczonego bloga podam wam poniżej. Posty są ciekawe, niektóre mniej, niektóre bardziej, w każdym razie spojrzenie na Japonię człowieka spoza tej kultury to całkiem sympatyczna lektura na niedzielny poranek przy kawie.
Na tym jednak nie koniec. Klikając w rozmaite linki i odnośniki mające do czynienia z majteczkami w różnej formie, trafiłem na serwis badający wszelkie wydarzenia japońskiego półświatka. W to mi graj! Jestem miłośnikiem wszelkich historii związanych z zorganizowanymi grupami przestępczymi tego świata, dlatego strona ta od razu trafiła na jedną z górnych pozycji mojej listy favów.

Serwis jest bogaty w wiadomości, prowadzony rzetelnie, pełen linków i odnośników potwierdzających zamieszczane tam informacje. Dodatkowo mamy do dyspozycji (i to codziennie świeżutkie!) aktualne wiadomości tyczące się brudnych sprawek. Dziś moją uwagę przykuł news o yakuzie, który przytłoczony długami popełnił samobójstwo. Co na to rodzina? Mógł chociaż sprzedać pistolet, z którego wypuścił kulę dającą mu wolność, w końcu był wart prawie 20.000$. Ergo? Jeśli jesteście bossem i macie tarapaty wymagające podjęcia drastycznych środków najpierw pomyślcie o rodzinie.
Hokay, mam nadzieję, że znajdziecie na tych stronach coś dla siebie, kolejna porcja miejsc wartych odwiedzenia - kiedyś!
Linki:
blog amerykańskiego salarymena - http://www.herroflomjapan.com/
ciemna strona nipponu - http://www.japansubculture.com/
goe~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz