wtorek, 28 września 2010

Przystanek Wagabundy - Japonia, 27.09.2010 - relacja

Oha-lucky!

Minęło naprawdę sporo czasu odkąd uraczyłem was po raz ostatni moim literackim kunsztem ale oto posucha dobiegła końca! Co prawda mój planowany, zapowiadany oraz wielokrotnie przesuwany artykuł o sumo wciąż trwa w niebycie, to mam nadzieję, że ta niewielka rozgrzewka pozwoli mi wziąć się w garść. 'Nuff said, let's roll.

Wczorajszy poniedziałek nie rozpieszczał. Gdynia tonęła w strugach wody, gdy gromada niestrudzonych osobników dotarła do gdyńskiego Blues Club, przy ulicy Portowej 9. Zapytacie zapewne, jaki jest sens wychodzić z domu w tak nieprzyjaznych warunkach, przecież lepiej popijać herbatkę z sokiem malinowym i grzać kuper w pierzynie.

Kap kap kap... właściwie to SZSZSZSUUSU!

Otóż dnia 27.09 dwójka młodych ludzi, podróżników i miłośników kultury japońskiej, przygotowała w ramach programu 'Przystanek Wagabundy' prelekcję o tym cudownym kraju. Naturalnie nie mogło na tym spotkaniu zabraknąć nyanComplex.

Gdy złożyłem już (z niemałym trudem) mój gigantyczny parasol, a keik zaczął spokojnie schnąć, rozparty na niezbyt komfortowym krześle, zwróciliśmy oczy przed siebie, gdzie na niewielkim ekranie wyświetlane były zdjęcia, ukazujące piękno Japonii. Pod ekranem, przy stoliku, spoczywała dwójka wyżej wspomnianych wagabundów, snujących opowieść o rzeczach, które widzieli i przygodach, jakie przeżyli.

-"Może ktoś zna te postaci..." -"Pika pika!"
O ile nie można tutaj mówić o jakimś profesjonalnie przygotowanym eventcie, prowadzonym przez ekspertów, o tyle atmosfera jaka panowała z nawiązką nadrabiała pewne niedociągnięcia. Nie był to smętny monolog rutyniarzy, mających na koncie setki podobnych wystąpień. Choć na początku nieznacznie stremowani, podróżnicy mówili ciekawie, zabawnie, z perspektywy 'jednego z nas', kogoś kto spełnił swoje marzenia odkładając na wyjazd pieniądze, za które można przecież kupić nowy telewizor albo samochód.

I tak dowiedzieliśmy się czegoś o święcie hanami, westchnęliśmy z rozmarzeniem na widok nieśmiałej maiko, zamyśliliśmy pod murami świątyń oraz zamków, zajrzeliśmy do toalety przypominającej raczej krzyżówkę jacuzzi i kokpitu F-16, posłaliśmy uśmiech cosplayerom, a także zagościliśmy na imprezie w domu pewnego sympatycznego japończyka, który udostępniał swoje lokum podróżującym. Naturalnie nie obyło się bez wizyty w onsenie oraz miski przepysznego ramen.

Spotkanie prowadzili - czarująca studentka archeologii, będąca jednocześnie inżynier zarządzania, mająca 22 lata Katarzyna Fenc, miłośniczka samurajów i wszelakiej broni białej, a także pan Michał Ornowski, 33 latek, absolwent wydziału Prawa i Administracji UG, który do Japonii wybrał się wraz ze swoją małżonką w podróż poślubną. Więcej o prowadzących, a także wrażeniach z ich podróży, dowiecie się z blogów:


Imprezę zakończył pokaz kendo, zorganizowany przez członków nowopowstałego klubu w Sopocie. Dwóch dzielnych mężczyzn, dzierżących bambusowy oręż, okładało się entuzjastycznie, tłumacząc zgromadzonym podstawowe techniki walki, a także demonstrując kata i opisując poszczególne fragmenty zbroi.


Pani podróżnik i panowie samurajowie.


"Dziękuję za przybycie!"

Gdyby nie fakt, że wojownicy mistrzowsko panowali nad emocjami, Blues Club mógłby przejść przymusową redekorację wnętrz. Wierzcie mi, ci gentlemeni nie żartowali.

Członków sopockiego klubu możecie odwiedzić pod poniższym linkiem:

Tym jakże bojowym akcentem kończę powyższą relację, następne spotkanie 'Przystanku Wagabundy' już za miesiąc!

~goe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz